Przeziębiony, lecz zadowolony. Taki był Kamil Stoch po skoku w piątkowych kwalifikacjach do konkursu Pucharu Świata w Sapporo. – Na tyle, na ile mogłem, dałem z siebie maksimum – zaznaczył trzykrotny mistrz olimpijski, który zrezygnował ze startu w treningu, a potem błysnął w kwalifikacjach, osiągając drugi wynik. Transmisja zawodów w sobotę od 7:45 w TVP1, TVP Sport, SPORT.TVP.PL oraz w naszej aplikacji.
Puchar Świata wraca do Sapporo po roku przerwy. Ostatni start na Okurayamie przyniósł dublet skoczków Stefana Horngachera. W sobotę – po raz pierwszy w karierze – triumfował Maciej Kot, który stanął na najwyższym stopniu podium ex aequo z Peterem Prevcem. Niedziela też była "dla nas". Równych sobie nie miał Kamil Stoch. Polskie zwycięstwa w Sapporo mają jednak znacznie dłuższą historię. Najbardziej znane to złoto mistrzostw świata Adama Małysza i olimpijski laur Wojciecha Fortuny – przez wiele lat główny punkt odniesień w sportach zimowych.
Czy w tym roku otwiera się szansa na piątego polskiego zdobywcę Okurayamy? W styczniu najlepiej z Polaków spisuje się Dawid Kubacki – zwycięzca zawodów w Predazzo. Prognozowanie lidera naszej kadry to jednak w tym sezonie kłopot. W pierwszej części cyklu miał być nim Stoch, ale lepiej skakał Żyła. Potem skoczka z Zębu, w trakcie Turnieju Czterech Skoczni, przyćmił trzy lata młodszy kolega z kadry. Gdy wydaje się, że nadchodzi czas panowania nowotarżanina, odzywa się mistrz z Soczi i Pjongczangu.
W Sapporo Stoch przyjechał na skocznię prosto z hotelu, odpuszczając trening. – Kamil zachorował w trakcie podróży do Japonii, dlatego nie czuł się dziś dobrze. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej – przyznał Horngacher, jednoczeście chwaląc zawodnika. – To był długi dzień z powodu problemów ze śniegiem. Ale nasi skoczkowie skoczyli dziś dobrze, uzyskali dobre wyniki. Wszystko jest OK – analizował Austriak.
Jego zespół ma za sobą jeden z najsłabszych startów za kadencji Austriaka. Na rodzimej Wielkiej Krokwi żaden Polak nie zajął miejsca w czołowej "10", a Stoch był dopiero 36. – Zakopane to już historia. Bolesna historia, z zadrą. Najważniejsze jest to co przede mną – ocenił zawodnik z Zębu, który w piątek przegrał jedynie z coraz mocniejszym Austriakiem Stefanem Kraftem. Trzeci był faworyt gospodarzy – Ryoyu Kobayashi, który poleciał najdalej, ale zapłacił za kiepskie lądowanie.
W piątek życie skoczkom utrudniał śnieg. – Prognozy na sobotę? Trochę mniejsze opady, ale Sapporo lubi zaskoczyć warunkami atmosferycznymi. Skocznia jest bardzo czuła na zmieniający się wiatr. Gdy zawieje z przodu, można polecieć daleko. Gdy wieje z tyłu, lądujesz blisko – wykłada Horngacher. Szczęścia do warunków nie miał na pewno Johann Andre Forfang. Odpadł w kwalifikacjach, choć taki los spotkał jedynie pięciu zawodników. – Trochę zbyt daleko jechać do Japonii, aby grać w Bingo – wypalił ojciec Norwega. Jego syn będzie największym nieobecnym sobotnich zawodów. W tym roku światowa czołówka zawitała do Kraju Kwitnącej Wiśni w komplecie.
Następne